TURYSTA TRZEŹWY, ALE SZLAK ZALANY

Czyli poniżej słów kilka o tym, jak to Pan Turysta przeszedł... samego siebie. Generalnie, to nic takiego złego się nie stało. Chłop przecież nie utonął i przeżył, a co za tym idzie, to i dzikie zwierzęta nie zdążyły go rozszarpać.

W niedzielę, 30 kwietnia 2023 r. postanowiłem przejść (ok. 22 km.) z Grabnika koło Łaz (gmina Kampinos), zielonym szlakiem rowerowym do m. Pindal, a następnie zielonym szlakiem do Borowej Góry, Dębu koło św. Teresy, Dębu Powstańców, parkingu w Granicy i na powrocie przez tzw. Drogę Psikorską z powrotem do Grabnika.



Trasa zdawałoby się prosta, ale począwszy od m. Pindal zaczęły się tzw. schody. W sumie, to widoki cudowne - wyszukane łąki, pozostałości opuszczonych zabudowań i mostek nad kanałkiem z ograniczeniami w ruchu drogowym. Za mostkiem rozlewisko, takie niegroźne, za to ciut dalej zaraz za Kanałem Olszowieckim "ich oczom ukazały się"... wielkie rozlewiska, które już nie wyglądały tak dobrze jak te wcześniejsze.



Szlak w sumie zalany, pomyślałem, ale może jakoś boczkiem, boczkiem i uda się przechodząc tak trochę po tych przerośniętych trawach. Niestety, poziom wody na szlaku i tuż obok (w tychże trawach) okazał się za wysoki nawet dla podróżnika w butach dobrze ponad kostkę. Pomimo "tańca" pomiędzy mokradłami, po kilkudziesięciu krokach w butach zaczęło już nieźle "pochlypywać", a że internetowy język polski nie za bardzo zna znaczenie tego słowa, to innymi słowy... w butach zaczęło robić się tak naprawdę niewesoło.




Co dalej pomyślałem - w butach mokro - za plecami mokro, a przed oczami krajobraz jeszcze gorszy. Idę dalej... pomyślałem, bo i tak wody już miałem powyżej... "dziurek w butach". Kurczę, pomyślałem - mogłem przed wyjściem sprawdzić stronę internetową KPN'u - może była tam informacja o utrudnieniach na zielonym szlaku, który dodam... zaczyna się w m. Żelazowa Wola i przez m. Mokas dochodzi obok Kirsztajnowa do Pindala... Sprawdziłem na szybko - ale niestety takiej informacji nie znalazłem. Poszedłem zatem dalej, ale niestety kolejne rozlewisko nad następną leśną strugą (na mapie bez nazwy) okazało się jeszcze gorsze i zarazem dwukrotnie głębsze. W tym właśnie miejscu przydało się moje survivalowe wyposażenie plecaka, które pozwoliło na awaryjne przejście "po krzakach", bez brodzenia po kolana w wodzie.




Później to już była bajka..., bo woda po kostki towarzyszyła mi przez następne ok. 100 metrów. Już wtedy było mi właściwie... wszystko jedno. I kiedy już tak po przebrnięciu tego odcinka zielonego szlaku, taki mokry wyszedłem na bardziej suche grunty, mym oczom nieopodal drogi Lasocin - Łazy Leśne ukazała się zafoliowana kartka wystawiona przez KPN - "Kampinoski Park Narodowy ostrzega - szlak okresowo podtopiony - przejścia nie ma". Toż kur....., pomyślałem, nie można było takiej kartki wystawić również od strony miejscowości Pindal??? Ale od razu (w myślach) broniąc leśników pomyślałem... może była, być może ktoś ją po prostu zerwał. 





Niedzielna wycieczka z wiadomych, mokrych względów zakończyła się znacznie wcześniej niż zamierzałem. Nadmienię tylko, że i tak ponad 10 km. przespacerowałem z... "zupą" w butach. I tak przez... Borową Górę, Izabelin Leśny, obok jednej z siedmiu dostrzegalni KPN na Górze koło św. Teresy, aż do Dębu koło św. Teresy. Następnie zszedłem z początkowo wyznaczonej trasy i obok leśniczówki w Łazach Leśnych i przez Grabnik-Piekło doszedłem z powrotem do auta zaparkowanego w Grabniku. Łącznie i tak wyszło bardzo zacnie, bo 14,5 kilometra :-)




fot. własne, mapy google i kampinoska.eu

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

PREZENTACJA KANDYDATA NA WÓJTA GMINY STARE BABICE

BUNKRY W CYBULICACH MAŁYCH

NASZ PROGRAM WYBORCZY - KWW DZIAŁAMY DLA WAS