NIEDZIELA W KAZIMIERZU
Po jakże "gorącej" sobocie, gdzie przedpołudnie spędziłem na "Izabelińskim Biegu Zmarźlaka" w Laskach, a popołudnie w Zielonkach na koncercie
PZPiT "Mazowsze", w niedzielę przyszedł czas na przysłowiowy relaks.
Po uporaniu się z rodzicielskimi obowiązkami, przez Radom i
Puławy trafiłem do Kazimierza Dolnego. Wprawdzie termometr wskazywał grubo poniżej
zera, ale słoneczko tego dnia rozświecało kazimierski Rynek, Farę, ruiny zamku
i wzgórze z 3 krzyżami bardzo dobrze.
Wyprawę należy zaliczyć do udanych, choć trzeba dodać, że
późnym popołudniem stężenie dymu kominowego w Kazimierzu pobiło chyba wszelkie
dopuszczalne normy i miernikowe wskazania. Dosłownie nie było czym oddychać.
Cóż dodać, Kazimierz, to nie tylko miejscowość na mapie
Polski, to także moje imię z bierzmowania.
Michał Starnowski
Komentarze
Prześlij komentarz